top of page
Szukaj

Czy jogi można nauczyć się online...?

  • Zdjęcie autora: Magda Majewska
    Magda Majewska
  • 15 lut 2023
  • 10 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 20 lut 2023

Pandemia spowodowała, że bardzo wiele z ludzkich aktywności przeniosło się do internetu. Po pewnym czasie to co było efektem przymusu stało się dla wielu przyzwyczajeniem i nawykiem. Wiele osób zaczęło ćwiczyć w domu - z telefonem, komputerem i kursami online. Jest to na pewno prostsze rozwiązanie - oszczędność czasu, gdy ćwiczysz w domu i możliwość dostosowania godzin do swoich potrzeb. Co prawda to samo masz korzystając z personalnego treningu jogi w domu - ale nie każdy może na to sobie pozwolić. Kursy online zazwyczaj są tańsze nawet niż karnety w klubie fitness. W dodatku można korzystać nawet na wyjazdach, a oferta jest też nieskończona. Dla niektórych to pierwszy krok do zguby ;) Bo te możliwości i ułatwienia paradoksalnie spowodują, że “praktyka” ograniczy się do opłacania subskrypcji… (nie jestem złośliwa! sama to przerabiałam ;). Ale wiele osób korzysta z powodzeniem. Tzn. właśnie - zobaczmy, jak to jest z tym “powodzeniem”? Czy ćwiczenie jogi w ten sposób ma sens?


Tu odpowiem najbardziej psychologiczną odpowiedzią z możliwych - to zależy ;) Chciałam krótko, tak w sam raz na posta na Instagramie, ale jednak uproszczenia bywają zgubne i szkodliwe. Więc wyjaśniam trochę dłużej.


/Jeśli chcesz się dowiedzieć trochę o jodze w ogóle i o metodzie, którą ja uczę zajrzyj do wpisu "O metodzie" 🠖 https://www.zenroom.pl/post/o-metodzie-którą-uczę-co-to-jest-hatha-joga-ashtanga-iyengar-korzyści-z-praktyki-jogi /


foto - źródło: Internet; "Wszyscy robicie trójkąt źle", na zdjęci: B.K.S. Iyengar, mistrz jogi, który opracował w sposób naukowy pozycje znane z tradycji jogi i dlatego uczył m.in. precyzji - takie insiderskie żarty jogowe ;)


Na początek - zawsze i od zawsze uczulam, ale to się robi coraz ważniejsze - warto zwrócić uwagę na kwalifikacje osoby, która nas uczy. Choć same kursy i lata praktyki, przygotowanie merytoryczne jeszcze nie gwarantują, że ktoś będzie umiał przekazywać wiedzę, bo to zależy od innych umiejętności - to jednak to jest najważniejsze. Kwalifikacje nauczyciela, zwłaszcza teraz, gdy tak wiele osób przysłowiowo już niemal „rzuca pracę w korporacji” by zostać „nauczycielem jogi”, bo „kocha jogę” i od razu zaprasza na warsztaty w dodatku jogowo-rozwojowe (czyli psychologiczne...) bez odpowiedniego przygotowania własnego. Nie ma nic złego w entuzjazmie, tylko entuzjazmem nie da się nadrobić braków w wiedzy i doświadczenia. To przychodzi z czasem i pogłębionym poznaniem tematu. Oraz idzie w parze z pokorą, która w czasach socjalmediów nie jest w cenie. A więc jeśli chcesz się jogi uczyć od kogoś to istotne jest to gdzie i od kogo ów ktoś się uczył, ile lat praktykuje i czy ma background w pracy z ciałem i treningu sportowym. Bo najważniejsze to - nie krzywdzić. Czyli uczyć bezpiecznie - tak by co najmniej ćwiczący nie doznawali urazów.

Osoba z profesjonalnym przygotowaniem sportowym zna podstawowe zasady bezpiecznego ruchu. Znów chodzi mi o profesjonalne przygotowanie, bo i wśród przedstawicieli innych sportów wielu jest entuzjastów, z wielką pasją i umiejętnością pisania krótkich postów ;) którzy jednak w swoim ekspresowym zapoznaniu z dziedziną nie mieli jeszcze okazji poznać jej dogłębnie, gruntownie czy systematycznie. I samemu ćwiczy “źle”. Tymczasem w sporcie precyzja i rozumienie ruchu, jak i znajomość ciała i zasad ruchu jest kluczowa, by trening nie szkodził. Co najmniej na tyle na ile może, bo niektóre formy są z natury mniej prozdrowotne, jak i samo wyczynowe ćwiczenie z zasady. Wiem to też z praktyki - do niezdrowych form należy balet klasyczny. A trening sportowy, np. w celu przygotowania do zawodów, może być dość wycieńczający. Może daje to i świetne efekty i dużą satysfakcję, ale niekoniecznie w tych przypadkach “sport to zdrowie”. W każdym razie znajomość podstawowych zasad treningu sportowego ma znaczenie zwłaszcza, gdy ćwiczy się jogę, bo pozycje jogi są wbrew pozorom dość złożone i jeśli są nieprawidłowo wykonywane mogą szkodzić. I z tego powodu prędzej bym zaufała byłej tancerce, czy siatkarce z dwuletnią praktyką jogi niż byłej dyrektor sprzedaży z praktyką sześcioletnią. (Uogólniając - bo to znów zależy:)

Ponieważ środowisko jogowe uznaje jogę za coś innego niż sport ten element często jest zaniedbywany. A i liczne kursy “na nauczyciela” zaniedbują aspekt podstawowego sportowego BHP. Owszem mówimy o „praktyce jogi” co sugeruje, że to coś innego niż sport i ćwiczenia - i tak jest. Ale 99% osób pod szyldem jogi wykonuje hatha jogę. Każda joga polegająca na wykonywaniu asan, czyli pozycji to hatha - “hatha joga” to nie rodzaj jogi… tylko jeden z poziomów praktyki, ten dotyczący fizycznych ćwiczeń. W ramach hatha jogi są różne “nurty”. Czyli 99% osób praktykujących jogę wykonuje właśnie ćwiczenia fizyczne. Być może działają one głębiej, a przy okazji jest i praca w innych wymiarach, ale w pierwszej kolejności jest to ruch i fizyczna praca ciała.

Dlatego ja osobiście używam często określenia „ćwiczyć” jogę. Jest ono bliższe rzeczywistości, jeśli chodzi o to co robimy w większości na zachodzie. I nie, nie znaczy to, że nie praktykuje innych poziomów i że dla mnie osobiście joga nie jest czymś o wiele więcej niż fizyczną pracą z ciałem. Ale to jest podstawa. I w związku z tym - po pierwsze zasady bezpiecznego ruchu i odpowiednie przygotowanie nauczyciela. Czy uczy on online, czy na żywo.


Teraz - ćwiczenie z telefonem, kursem online, czy z książką, jeśli to jeszcze ktoś robi ;) jest lepsze dla osób, które mają już pewne doświadczenie. Powiedzmy co najmniej rok praktyki. Choć ‘początkującym” w jodze jest się przez pierwsze 2 lata - wiem, to może być trudne do przyjęcia dla ego wielu osób, nie zabijajcie posłańca… ;) Czyli online jest ok dla tych, którzy co najmniej rok praktykowali pod okiem odpowiednio przygotowanego nauczyciela, który zwracał uwagę na szczegóły, poprawiał (też przez dotyk!) i tłumaczył. W ten sposób uzyskane doświadczenie daje dobrą bazę, na której można zdobywać nowe doświadczenia. Bez obawy, że zrobi się sobie krzywdę.


Ale i bez obawy, że nauczy się źle!

I tu dochodzimy do sedna - dla osób zaczynających przygodę z jogą uczenie się z internetu nie jest najlepszą drogą, bo bardzo istotne jest poprawne ustawienie i wykonanie pozycji. I nie - to nie “specyfika Iyengara” i tam tak ćwiczą a my tu szybciutko możemy inaczej i jest super - bo chodzi o - patrz powyżej - zasady bezpiecznego ruchu, czyli podstawy jakiejkolwiek pracy z ciałem. Z doświadczenia wiem, że początkujący nie są w stanie tego skontrolować. Za dużo jest detali i zbyt mała świadomość ciała osoby, która zaczyna, żeby była w stanie sama to zauważyć, ocenić i skorygować.

Większość początkujących przychodzi z nawykami - odnośnie i samego ciała, jak i słuchania czy reagowania na instrukcje. I przeważnie nie mają pojęcia, że coś robią nie tak. Nie wiedzą czego nie wiedzą - to zawsze pierwszy etap w nauce (w ogóle, nie dotyczy to tylko jogi - “nie wiem, że nie wiem” - o czym może kiedy indziej). Często też początkujący są zbyt przejęci nową sytuacją, pojawiają się różne emocje, a w głowie szum myśli. Tak po prostu naturalnie reagujemy na zetknięcie z “nowym”. A joga w dodatku posługuje się specyficznym językiem, a jej tło kulturowe jest dla ludzi zachodu obce, więc dodatkowo pierwsze chwile są na ogólne oswojenie się.

Tak więc nawet kiedy początkującym uczniom się wydaje, że słuchają instrukcji, to tak naprawdę często ich nie słyszą. Jest za dużo informacji i bodźców, więc nie wszystko dociera i część informacji się gubi. Tak działa nasz mózg. Nauczyciel na sali to wyłapie i przypilnuje by to co najważniejsze nie umknęło. Bo nasz mózg wytnie część informacji dość przypadkowo - nauczyciel natomiast wie, które są dla początkującego najważniejsze, a których na razie może nie słyszeć.

Osoba ćwicząca z „martwym” ekranem takiej korekty nie uzyska. Będzie robić pewne rzeczy nieprawidłowo, pomijając pewne elementy przypadkowo i bez świadomości, co z czasem się utrwali pod postacią złych nawyków. A uwierzcie - naprawa złych nawyków jest trudniejsza niż uczenie od zera! O wiele bardziej opłaca się uczyć od razu dobrze - nawet jeśli to oznacza wolniej, mniej wygodnie i narażając ego i inne nasze części na ból (w tym części ciała;) Bo oduczanie to jedna z najtrudniejszych rzeczy.

Te złe nawyki w najlepszym wypadku mogą obniżać skuteczne działanie pozycji, np. w odniesieniu do jej działania na fizjologię, czy kanały energetyczne. Są powody dla których stopa, czy palec ma dotykać w danym miejscu, a nie obok ;) I nie jest tym powodem to, że Iyengar, czy ktoś tak sobie wymyślił i się czepia, bo “jego metoda jest lepsza” ;) Joga ma tysiące lat wiedzy za sobą i stąd jej skomplikowanie czasem przypomina medycynę chińską. Choć spokojnie - w porównaniu ze złożonością medycyny chińskiej jest jednak łatwiej..

W gorszym przypadku nieprawidłowe nawyki są ze szkodą dla jakości całej praktyki. Np. wykonywanie sztucznie pogłębionego oddech „jogicznego”, który z oddechem jogiczny nie na wiele wspólnego, tylko stresuje ciało i układ nerwowy (powszechny grzech w pewnym „nurcie” jogi, w którym nie mają czasu na takie głupoty jak precyzja, zrozumienie, czy odpowiednia kolejność;). W efekcie lekcji z takim oddechem na koniec ćwiczący jest shiperwentylowany, co pogarsza jego wydolność oddechową, podnosi ciśnienie, zawęża pracę mózgu (pogarsza funkcje poznawcze) i stresuje układ nerwowy, a napięcie w głębszych warstwach mięśni pozostaje na dłużej. Podobnie szkodliwie mogą działać inne złe nawyki ruchowe. Na oddechu łatwiej to pokazać. I warto zwrócić uwagę, bo to błąd powszechny i wręcz uczony przez niektórych.

W najgorszym wypadku utrwalone złe nawyki podczas ćwiczenia krzywdzą ciało i prowadzą tak do urazów, jak i pogorszenia zdrowia w dłuższej perspektywie czasowej (przeciążenia, nadwyrężenia, osłabienie mięśni, bóle kręgosłupa! i tp).


Nauczyciel obecny ciałem i duchem obok jest po to, by jako osoba z wiedza i doświadczeniem dopilnować swoich uczniów. I poprowadzić ich przez odpowiedni proces uczenia. Bo jogi się uczymy - zwiększa się nasza wiedza, zrozumienie, świadomość, samoświadomość i doświadczenie. Wraz z tym zmienia się jakość, forma i doraźne cele praktyki. Ale żeby to miało sens potrzebna jest dobra „baza”.

Plus do bardziej zaawansowanych pozycji trzeba przygotować ciało poprzez praktykę prostszych ich wersji, a czasem zupełnie innych pozycji! I trzeba wiedzieć jakich. Wersje, zestawy, modyfikacje, możliwość wykorzystania pomocy - to wszystko arsenał, z którego można korzystać na bieżąco. Nagrany wcześniej kurs nie daje tych możliwości.

Obecny nauczyciel może więc dostosować zestaw ćwiczeń do możliwości i potrzeb obecnych osób. Nawet podczas treningu na sali, gdzie tych osób jest więcej zawsze jest możliwość dopytać, czy że nauczyciel zauważy i sam podejdzie i zaproponuje ćwiczącemu modyfikacje. Te możliwości zależą nie tylko od tego ile się trenuje aka praktykuje, ale często zależą od czynników dodatkowych. Od tego, jaki “mamy dzień”. Prosty przykład - inaczej ćwiczymy podczas okresu, inne mamy zasoby rano latem, a inne możliwości w zimowe popołudnie po ciężkim dniu w pracy. Dobry nauczyciel takie rzeczy zauważa, często nawet lepiej niż sam ćwiczący i pomaga dostosować praktykę. Już nie wspominając o dostosowaniu do wieku, formy, uwarunkowań budowy, czy charakteru danego ucznia ;)


I wreszcie - last but not least - nauczyciel obecny obok udziela też korekt za pomocą dotyku. To bardzo ważny element w nauce jogi i pracy z ciałem. Pewne rzeczy trudno jest zrozumieć, lub wręcz nie da się ich „złapać” jeśli się ich nie poczuje w ciele. Dlatego poprzez różne rodzaje dotyku nauczyciel tłumaczy, pokazuje i uwrażliwia ucznia na odpowiedni rodzaj pracy w pozycji. Chodzi o użycie nacisk o różnym nasileniu, ciągniecie, pchanie, owo osławione złą sławą, bo nierozumiane „dociskanie”, zwykłe uwrażliwienie na dany obszar przez dotyk i inne liczne techniki. Pozycja to bowiem o wiele więcej niż poza - pewne ustawienia ciała. To też element ruchu, który powinien mieć odpowiednia jakość i kierunek. To co nazywamy „aktywnym trwaniem”. Do tego potrzebne jest czucie - samo mentalne rozumienie nie wystarczy. A czucie ciała, samoświadomość, rozwijamy w dużym stopniu przez korektę dotykiem.


I właśnie też dlatego ćwiczenie z „martwym” medium nie jest do końca dobre. Będzie to prowokować do nauki pozycji przez zewnętrze naśladowanie pozy. Ustawiam się tak jak instruktor na filmie i naśladuje jego ruchy - co może pójść nie tak? ;) No może.

Bo nawet jeśli uda Ci się wychwycić wszelkie detale i ustalisz zewnętrzne cechy pozycji prawidłowo (takie jak stopień odkręcenia stopy, kąt między piszczelą a udem i tp) to jeszcze nie jest asana, ani praktyka jogi... Trzeba wiedzieć nie tylko co, ale i jak. Jaki to jest rodzaj ruchu w tym bezruchu ;) Tego wielu nauczycieli nie tłumaczy, zwłaszcza online, bo tak trudno jest to przekazać. Plus w bonusie - większość osób, które zaczynają ćwiczyć będzie nadrabiać braki w sprawności i rozumieniu siłą! To znaczy, że pozycje są wykonywane siłowo - poprzez jednostajne intensywne napięcie całego ciała. A to w jodze jest błędem! Jest to duży i ważny błąd! Mimo, że niektóre „nurty” oferujące mało czasu na naukę i zrozumienie pozycji, bo trzeba dalej biec w kołowrotku i robić kolejne „pozy” będą do takiego ćwiczenia zapraszać i prowokować. Nie jest to właściwa, czyli bezpieczna i świadoma praktyka. Siłowe wykonywanie pozycji znów zbędnie stresuje układ nerwowy, obciąża organizm, niepotrzebnie pozbawia energii, utrudnia prawidłowe naturalnie głębokie (nie sztucznie pogłębione!) oddychanie. U osób początkujących jest to odruch, praktycznie nie do zauważenia i zapanowania samemu. Po prostu tak, jak dzieci które wystawiają język rysując kiedy bardzo się starają tak początkujący jogin chcąc dobrze wykonać pozycje cały zaczyna się spinać. Zwłaszcza, że takie przyzwyczajenia promują inne formy sportowe - poczynając od szkolnego wf-u. Jeśli jest obok nauczyciel to udzieli wtedy korekty (chyba, że sam pędzi w kołowrotku, bo według praktykowanego “nurtu” trzeba zrobić określoną liczbę póz i przejść - wybaczcie złośliwości, ale niektóre zachodnie pomysły na ćwiczenie jogi są naprawdę odległe od tego, czym joga jest;). Nauczyciel może podejść i wyjaśnić słowem i dotykiem, jak stopniować napięcia, na której części ciała się skupić etc. A więc brak możliwości udzielenia korekty, która jest dużą i ważną częścią praktyki zwłaszcza na początku - to główny minus ćwiczenia z kursem online,


Tyle z tego, co da się wyjaśnić słowem. Reszty trzeba doświadczyć i poczuć. I do tego przydaje się ktoś kto nam pewne rzeczy pokaże. Na żywo. I to tylko niektóre z powodów dla których ćwiczenie „na żywo” jest najbardziej wartościowe. Jest bowiem jeszcze cała masa nie stricte jogicznych, a psychologicznych powodów 🤷🏼‍♀️


P.S. Osobiście oferuję - obok personalnych treningów jogi (duużo korekty i dostosowania;) też możliwość ćwiczenia online - trening personalny przez Skype lub Zoom. To oferta raczej dla osób z którymi już trenowałam na żywo. Czyli znów - dla tych co mają już dobrą bazę.

Taki trening nie polega na tym, że ja coś robię niczym na odtwarzanym filmie, a uczeń to naśladuje - jest to inna forma ćwiczenia online niż z kursem. Dużo czasu spędzam z nosem przy ekranie lustrując pozycje ucznia i dając stałe instrukcje. Plus tłumaczę i używam dodatkowych ćwiczeń, z wykorzystaniem wielu pomocy, jeśli chodzi o uświadomienie jakiegoś ruchu poprzez doświadczenie go w ciele. Pandemia zmusiła mnie do tego i na początku byłam, jak i niektórzy moi uczniowie, sceptyczna, ale okazało się że całkiem dobrze to się sprawdza. Ma też pewne plusy - uczeń bardziej się angażuje w trening, bo bierze na siebie większą odpowiedzialność. Ta forma zmusza wręcz do skoncentrowania się na czuciu ciała i uważności, gdy czuje się na sobie wzrok Wielkiego Brata, ale nie ma go obok by w razie czego dotknąć ;) Niektórzy zrobili świetne postępy ćwicząc online przez dłuższy czas.

Dla mnie osobiście to ciekawa forma pracy, bo trochę inne błędy i elementy można wychwycić u ćwiczącego, gdy obraz jest zapośredniczony przez kamerę. Daje pewne nowe możliwości. Ponieważ mam za sobą już prawie 40 lat pracy z ciałem 🙈 i tą prace w różnych formach dużo mogę wychwycić i zobaczyć po prostu patrząc na praktykę ucznia, na jego ciało w ruchu i bezruchu. Niektórzy czasem pytają jak ja to widzę, czy skąd wiem ;) Takie rzeczy przychodzą z doświadczeniem. to też związek z faktem, że przez lata trenowałam taniec, różne jego formy, na poziomie profesjonalnym. Tam się na takie rzeczy zwraca uwagę. Dodaje to jeszcze inny wymiar pracy z ciałem niż sama baza jogowa. A kamery, nagrywanie i odtwarzanie nagrania w celu udzielenia korekty to narzędzie od dawna wykorzystywane w profesjonalnym sporcie , czy tańcu. Właśnie dlatego, że daje to jeszcze inny punkt widzenia niż obserwacja podczas treningu na żywo. Tak więc takie ćwiczenie, z użyciem kamery (tu online) - z odpowiednio doświadczonym nauczycielem - może wręcz podnosić wartość treningu!


Niemniej jak tylko mogę i tak spotykam się z uczniami na żywo. To jest ta pierwsza i najlepsza forma pracy 🤷🏼‍♀️ Poza tym kto wymizia wszystkie psy i koty w czasie relaksu, jak nie pani od jogi ;)


Dzielę się wpisami autorskimi - napisanymi przeze mnie. Jeśli chcesz coś ode mnie skopiować - fragment, czy cały wpis - uszanuj siebie, mnie i innych i podaj źródło.


ZEN ROOM

Magda Vesna Majewska



 
 
 

Comentarios


© 2023 design, photos and copyright by Magdalena Majewska ZEN ROOM. All rights reserved. Warszawa 2023 | Warsaw 2023

  • Facebook Classic
  • youtube
  • Instagram
bottom of page